Przeżyłem swoje nawrócenie wiosną 1980 roku, po kilkunastu miesiącach znajomości z grupą osób, które miały „coś” od Boga, czego ja nie miałem. Później starałem się to „coś”, czyli Ewangelię przekazać innym ludziom. Zwykle robiłem to opowiadając „Cztery prawa duchowego życia”. Wystarczy około 15-20 minut, aby je zaprezentować. Gdy to zrobiłem, przedstawiając czwarte prawo, oczekiwałem decyzji ze strony słuchacza. Ku mojemu zdziwieniu, większość zgadzała się treścią mojego głoszenia, ale nie była gotowa na decyzję.
Moje rozczarowanie wynikało z tego, że traktowałem nawrócenie jako wydarzenie: słyszysz ewangelię i od razu reagujesz, uznając Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela.
Zapraszałem też znajomych i krewnych na spotkania ewangelizacyjne, gdzie słyszeli wezwanie do nawrócenia się, podnosili ręce, wychodzili do przodu i powtarzali modlitwę grzesznika. Nawrócili się! Byłem głęboko rozczarowany, że po jakimś czasie w ich życiu nie było widać jakiejkolwiek zmiany…
Miałem takie oczekiwanie wobec innych pomimo tego, że sam potrzebowałem kilkanaście miesięcy, aby podjąć świadomą decyzję. W tym czasie spotkania i rozmowy z wieloma osobami „dodawały się” do siebie nawzajem pobudzając mnie do szukania tego, co mieli od Boga. To szukanie było dość burzliwym czasem z różnymi przeżyciami…
Jaki obraz przedstawia nam Pismo w tej sprawie? Gdy czytamy Dzieje Apostolskie, to jesteśmy pod wrażeniem skuteczności pierwszych uczniów Jezusa w głoszeniu Ewangelii. Tysiące przydawane do Kościoła w Jerozolimie ciągu jednego dnia, całe miasta dosłownie potrząśnięte przez Ewangelię. Można odnieść wrażenie błyskawicznego, skutecznego doprowadzania ludzi do nawrócenia.
Z drugiej strony, mamy używany w wielokrotnie Nowym Testamencie obraz procesu zasiewania ziarna, jego wzrostu aż do osiągnięcia dojrzałości – gotowości na żniwo. Równoległy obraz, to poczęcie się dziecka i jego narodziny – stąd powszechny w naszym języku zwrot „narodzenie się na nowo”. Te obrazy mówią o procesie, który wymaga czasu! Głupotą, albo zbrodnią byłoby przyśpieszanie tego procesu.
A jak Ty widzisz sprawę nawrócenia? Czy to jest proces, czy wydarzenie?
A może wydarzenie, które musi zostać poprzedzone trwającym pewien czas procesem?
Zdecydowanie wydarzenie poprzedzone procesem.
Gratuluje bloga warto ten temat rozważyć i rozwałkować 🙂
Dziękuję za wsparcie, napiszę niedługo coś więcej na temat tego procesu…
kiedyś myślałem, że to wydarzenie . Sam się tak nawróciłem po 10 minutach zwiastowania, ale po latach i klarownym wykładzie Andrzeja widzę, że jest to proces prowadzący do wydarzenia. Popieram 🙂
Jesteś wyjątkiem, który trzeba brać pod uwagę i uszanować!
Dzięki.
z perspektywy czasu myślę, że to proces przed, następnie „wielki ogień” , a później znów proces 🙂
Świetna uwaga! Trochę chciałbym się do tego odnieść w późniejszych wpisach! Dziękuję.