Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody (…) Ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem... (Mat. 28,19-20 tłumaczenie Nowe Przymierze). Wielki Nakaz Misyjny, to nie tylko głoszenie ludziom ewangelii zbawienia, ale uczynienie ich uczniami i wdrożenie ich we wszystko, czego się sami od Chrystusa nauczyliśmy.
Najpopularniejszy w Kościele sposób nauczania, to ustny wykład (kazanie). Jest to sposób najmniej skuteczny, bo gdy ludzie tylko słuchają, to dociera do nich niewielki procent przekazywanej treści i w dodatku sami muszą odgadnąć, jak praktycznie należy ją zastosować. Jeżeli do tego dołożymy to, że większość z tego nauczania odbywa się zazwyczaj w niedzielę, to efekt jest taki, że przybywający na spotkania ludzie porządkują swoją teoretyczną wiedzę, uczą się jak świętować w niedzielę i… niedużo więcej.
A tymczasem istnieje starodawny sposób nauczania, który jest wielokrotnie skuteczniejszy! Zilustruję go prostym przykładem: Język polski na pewno nie należy do łatwych (podobno jest najtrudniejszy na świecie…). A jednak, każde z moich dzieci w wieku około dwu lat całkiem nieźle mówiło po polsku, pomimo, że żadnemu z nich nie udzieliliśmy ani jednej lekcji naszego języka! Jak się więc nauczyły? Poprzez naśladowanie swoich rodziców (i rodzeństwa, w przypadku młodszych dzieci).
Ten dość banalny przykład stanowi ilustrację ważnego faktu, że najszybciej uczymy się poprzez naśladowanie kogoś innego, czyli powielanie wzoru, który mamy przed oczami.
Najlepiej możemy wypełnić Wielki Nakaz Misyjny dostarczając każdemu nowonawróconemu człowiekowi przykład do naśladowania. I to najlepiej w różnych powszednich sytuacjach, bo wtedy nauczy się właśnie jak żyć, a nie tylko jak zachowywać się na spotkaniach Kościoła. Im więcej dostępności, im więcej przejrzystości, szczerości życia, tym lepszy będzie efekt. A co jeśli ktoś czuje się słabym wzorem do naśladowania? Pomyśl przez chwilę – jeśli umiesz choć trochę rozmawiać z Bogiem (czyli modlić się), potrafisz korzystać z Pisma Świętego, doświadczasz Bożego prowadzenia (słyszenia Jego głosu), masz za sobą decyzje wynikające z wiary i świadectwo osobistej przemiany, to już jesteś jak profesor wiary dla kogoś, kto dopiero zaczął!
Uwaga dla tych, którzy myślą o sobie: nie jestem nauczycielem Słowa, za mało wiem lub umiem, aby mógł kogoś innego nauczać. Ja uważam, że to nawet dobrze, bo wtedy będziesz mniej nauczać za pomocą wykładu, metody mało skutecznej, a więcej swoim życiem. Oczywiście, wykłady i kazania też są potrzebne, bo porządkują nasze zrozumienie, ale życia uczymy się przez życie.
Patrząc na przykład Pana Jezusa opisany w Ewangeliach, widzimy że On przemawiał, a dodatkowo objaśniał uczniom to, czego nie zrozumieli. Ale przede wszystkich pokazywał, jak się służy Bogu i jak się żyje według zasad Bożego Królestwa. Spędził ze swoimi uczniami ponad trzy lata życia. W rezultacie przygotował sobie naśladowców, którym mógł powierzyć sprawę swojego Królestwa na ziemi, gdy sam odszedł do Ojca.
Czynienie uczniami, to przede wszystkim wpuszczenie nowonawróconych do naszego własnego życia, aby mieli przykład do naśladowania, niekoniecznie doskonały, po prostu prawdziwy.
P.S. Pozwoliłem sobie na wrzucenie mojego nauczania o tym jak nauczyłem się smażyć naleśniki, czyli siła naśladowania widocznego przykładu.