Jako ludzie, zostaliśmy stworzeni przez Boga w wyjątkowy sposób, inaczej niż cała reszta wszechświata. Przed nami, Bóg wypowiadał słowa i stawało się! Światło, sklepienie nieba, suchy ląd, morze, wszelkie rośliny, gwiazdy, Słońce i Księżyc, zwierzęta w wodzie i na ziemi – to wszystko powołane zostało do istnienia za pomocą słów, które Bóg wypowiadał. Człowiek został jednak uczyniony inaczej – najpierw Bóg uczynił ciało z tego, co było na ziemi, a potem tchnął w niego ducha. No i absolutnie niezwykłe stwierdzenie: I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich. (I Mojż. 1,27)
Wielkie pytanie brzmi: W czym i do jakiego stopnia jesteśmy podobni do Boga? Jedno z podobieństw polega na tym, że tak jak Bóg, możemy wypowiadać słowa, potrafimy mówić. Jeżeli Bóg swoimi słowami uczynił otaczający nas świat i tymże słowem podtrzymuje jego istnienie, to ile mocy jest w naszych słowach, jeśli jesteśmy do Niego podobni? To pytanie wydaje się może filozoficzne, ale…
Przy pomocy słów możemy kogoś zranić, poniżyć, pognębić mocno wpływając na jego życie, w skrajnym przypadku nawet przyczynić się do jego śmierci. Ale również przy pomocy słów możemy kogoś podbudować, zachęcić, pobudzić do życia, a jeśli głosimy Ewangelię, to przekazać życie wieczne.
Rodzice kształtują swoje dzieci w znacznym stopniu przy pomocy słów. Poniżające, odrzucające słowa mogą spowodować, że ich dorosłe dziecko będzie żyć w nieustannej porażce daleko poniżej swoich możliwości. Z kolei słowa miłości i zachęty niemalże „skazują” dziecko na życiowy sukces w dorosłym życiu.
Również to, co mówimy o samych sobie ma ogromne znaczenie.
Ale czy może być jeszcze więcej mocy w naszych słowach? Pan Jezus chodząc po ziemi jako człowiek słowem uwalniał od demonów, uzdrawiał, a nawet wskrzeszał z martwych, a ponadto okazywał władzę nad przyrodą. A co z nami? Pan Jezus rzuca nam wyzwanie:
Miejcie wiarę w Boga! Zapewniam was, ktokolwiek powiedziałby tej górze: Podnieś się i rzuć do morza, i nie wahałby się w swoim sercu, lecz wierzył, że na pewno stanie się to, co mówi, spełni mu się. Dlatego mówię wam: Wierzcie, że otrzymaliście już to wszystko, o co modlicie się i prosicie, a spełni się wam. (Mar. 11,22b-24 Nowe Przymierze)
Ponieważ przeważnie nie mam problemu z wypowiadaniem słów, to ograniczenie leży w drugim warunku: poziomie wiary. Jako ludzie wierzący możemy być pod tym względem w różnych miejscach. Najłatwiej – „samo to przychodzi” – zdołować, zgnębić, wręcz zabić swoimi słowami. Większym wyzwaniem jest zdolność do podbudowania – szczerego, pełnego miłości zachęcania, którym dosłownie zmieniamy innych na lepszych. Znaczenie służenia ludziom budującym słowem jest ogromne! A jest jeszcze więcej… Znam osoby (mam też własne doświadczenia), które za pomocą słów (modlitwy do Boga, albo polecenia w Imieniu Pana Jezusa) regularnie uzdrawiają z fizycznych chorób lub uwalniają od demonów. Widziałem jak modlitwa zmieniała pogodę w krótkim czasie. Nie znam nikogo, kto spowodowałby przeniesienie choćby małego pagórka nawet na niedużą odległość za pomocą słów.
A jak Ty potrafisz używać swoich słów? Czy sprawiają one życie? Czy czasem trafia Ci się wypowiadać słowa destrukcyjne?
Śmierć i życie są w mocy języka… (Przyp. 18,21a)