Najbardziej życiodajną służbą chrześcijanina jest przekazywać otrzymane od Boga życie dalej. Jeśli chcesz zachować życie, nie pozwolić, aby wyschło, musisz innych przyprowadzać do Chrystusa. Nie ma większej radości i większego przypływu życia, niż przyczynić się do czyjegoś zbawienia! Ale te momenty radości i życia przeplatają się z momentami rozczarowania…
Pan Jezus porównał głoszenie Ewangelii do rozsiewania ziarna. To jest przypowieść o siewcy, którego ziarno pada na cztery rodzaje gleby (patrz na przykład Mat. 13,4‑9.18‑23)
Ziarno zasiane na drodze. Gdy głosimy Ewangelię, to napotkamy na obojętność. Bardzo często. I to ze strony osób, na które „liczyliśmy”. Mówimy, wydaje się że ktoś słucha ze zrozumieniem, ale ani w najbliższym czasie, ani też później nie widać żadnej przemiany, żadnego owocu. To powoduje rozczarowanie i zniechęcenie.
Ziarno zasiane na gruncie skalistym. Będziemy też oglądać spektakularne, pełne pasji nawrócenia. To wspaniała nagroda dla każdego, który głosi słowo Ewangelii. Z ekscytacją opowiadamy innym o tych nawróceniach, aby i oni mogli podzielać naszą radość, i aby ich zachęcić do głoszenia. Ale zdarza się, że po pewnym czasie entuzjazm takich osób wygasa. Przychodzą jakieś drobne rozczarowania, porażki, przeciwności, i ci gwałtownie nawróceni ludzi zobojętnieją i odejdą. Niezrozumiałe i bardzo przykre.
Ziarno zasiane między ciernie. Zdarzą się też osoby, które w zasadzie dobrze i szczerze przyjęły Słowo Ewangelii, ale pozostawiły w swoim życiu chwasty nadmiernych trosk, starania się o ziemski dobrobyt. Taki chwast można unieszkodliwić tylko na jeden sposób – całkowicie go wyrywając, czyli wyćwiczyć się w gromadzeniu skarbów w niebie. Jeśli to nie nastąpi, to nawet jeśli ktoś dochowuje wierności, to jego życie w zasadzie nie przynosi żadnego owocu – całą energię zużywają ciernie trosk i pożądania, pogoni za doczesną przyjemnością, za wygodą. Takie osoby mogą bardzo długo wytrwać w relacji z Bogiem i Jego Kościołem, ale ich życie nie powoduje wzrostu Królestwa Bożego. W pewnym sensie jest zmarnowane. Nie ma pełnej satysfakcji, szkoda.
Pan Jezus uprzedził nas, jakie mogą być efekty głoszenia Ewangelii i nie nakazał wcześniejszego sprawdzania gleby, na którą siejemy, czyli człowieka, któremu głosimy. Takie rozczarowania są wliczone w naszą służbę Bogu. Zostały zapowiedziane. Są nieuchronne. Pomimo to, mamy zasiewać szeroko, bo nie wiemy, kto kim jest, jaką jest glebą.
Ale oprócz nieuchronnych i bolesnych rozczarowań, czeka nas też radość. Przynajmniej od czasu do czasu. To jest wtedy, gdy nie tylko pokazaliśmy komuś drogę zbawienia, ale on sam stał się wspaniałym narzędziem w Bożych rękach do ratowania wielu kolejnych osób. To jest ziarno posiane na żyzną glebę. Dla tej radości warto znieść rozczarowania!
I jeszcze wskazówka. Jeśli ograniczasz głoszenie Ewangelii do osób zupełnie nieznajomych (np. ewangelizacja uliczna), to prawdopodobieństwo, że Ewangelia zostanie przyjęta jest bardzo małe. Rozczarowanie będzie bardzo dominujące i może przerodzić się w zniechęcenie. Więcej szans na sukces będziesz mieć, gdy starasz się być świadectwem wśród ludzi, z którymi się znasz. Gdy okazujesz im zainteresowanie i miłość, cierpliwie czekasz na dogodny moment, aby przekazać Słowo Życia, to jest bardzo duża szansa, że się uda!